Ponad dobę spędziła pod drzwiami fundacji pani Dorota, żeby zapisać się na szkolenie z przedsiębiorczości. Za nią ustawiły się kolejne kobiety. Przyszły z materacami i kocami.
Po pani Dorocie w kolejce ustawiły się kolejne kobiety: z materacami, kocami i herbatą. - Całą noc musiałyśmy siedzieć na dworze, bo siedziba fundacji była zamknięta. Nie miałyśmy nawet dostępu do łazienki - opowiada Barbara Paszewska z Lublina.
Wczoraj rano przed fundacją było tłoczno. - Przyszłam przed godz. 8 i nie załapałam się do pierwszej setki - mówi pani Izabela z Lublina. - Żeby złożyć wniosek, trzeba czekać w kolejce ponad dobę. To absurd.
Miesiąc wcześniej nabór do podobnego projektu prowadziła lubelska Fundacja OIC Poland. - Tyle że my przyjęliśmy wszystkie wnioski - tłumaczy Teresa Bogacka, prezes OIC. - Chętni mogli je składać przez trzy tygodnie, a teraz komisja wybiera najlepsze.
- Analiza samych dokumentów to za mało - mówi Mirosław Łoboda, prezes Fundacji UMCS. - Dlatego my z każdym składającym dokumenty przeprowadzamy rozmowę. Z 45 osób wybieramy 15, które znajdą się w programie.
- Nasze zasady są bardziej racjonalne - dodaje Łoboda. - Łatwiej wybrać 15 dobrych wniosków z 45, które lepiej poznamy, niż 15 ze 120, które znamy słabo.
Innego zdania są kobiety, które czekały wczoraj. Ich zdaniem, fundacja powinna przyjąć wszystkie wnioski i z nich wybrać najlepsze.
- Żeby każdy miał równe szanse - podkreśla Barbara Paszewska. Podobnie uważa Teresa Bogacka: Metoda "kto pierwszy, ten lepszy” jest niedopuszczalna. Nie można tak traktować ludzi.
- Przykro mi, że panie musiały czekać w długiej kolejce - mówi Łoboda. - Ale takie zasady naboru przyjęliśmy i ich się trzymamy.